
Skąd ten długawy wstęp? Otóż stąd, że być może mamy ostatnie takie święta. Święta, podczas których możemy spotkać się z rodzinami, z osobami bliskimi. Przyszły rok jawi się jako wielka niewiadoma… Jak będzie wyglądać gospodarka po paromiesięcznym (na chwilę obecną) postoju? Co stanie się z siłą nabywczą naszych pieniędzy? Co stanie się z zaszczepionymi oraz z tymi, którzy szczepień chcą uniknąć? Czy będziemy mieć pracę i tym samym czy będzie co do garnka włożyć…



Walorem bieżącej sytuacji jest to, że oniryczna absurdalność skłania coraz większe ilości ludzi do uchylenia swych zamkniętych powiek. Wyłączają TV i zaczynają szperać. Uczyć się. Zdobywać wiedzę na tematy bieżące i te sięgające mniej lub głębiej w historię. Właśnie obecnie takie podejście zaliczam do najważniejszych – dzięki wiedzy możemy kojarzyć fakty, budować własną opinię, rozmawiać i dzielić się z innymi. Odbudowywać więzi międzyludzkie.
Uczmy się zatem, sięgajmy po książki (w tym też takie, które mają lat kilkadziesiąt) bo wkrótce możemy znaleźć się przed najważniejszym w swym życiu wyborem – po której stronie barykady stanąć.
Kończy się stary świat. To jak będzie wyglądać ten nowy, zależy od nas.
Życzę spokojnych świąt Bożego Narodzenia, natomiast odnośnie życzeń noworocznych – by apologeci „nowej normalności” oraz segrtegacji sanitarnej, z podkulonym ogonem, schowali się w najbliższych miesiącach do mysiej dziury (co i tak ich nie uchroni przed trybunałem).
Pozdrawiam – także tych co uważają mnie za wroga – Agnieszka
ps#1. To były najdłuższe życzenia w moim życiu…
ps#2. Zamieszczone zdjęcia zrobiłam około 10 lat temu, podczas jednej z ostatnich śnieżnych zim.